A dlaczego nie wyspy? Aegina w paśmie Wysp Sarońskich

A dlaczego nie wyspy?
Właściwie to nawet nie było pytanie, tylko stwierdzenie. Ola żegluje od tylu lat, że było to dosyć oczywiste. I jakże trafione!
Wybór padł – z powodów [a jakże!] czysto ekonomicznych – na Wyspę Aegina. Kompletnie nie wiedzieliśmy co tam zastaniemy, no ale przecież to wyspa. A że leży w paśmie Wysp Sarońskich to dlaczego nie? Musiałem polecieć do Grecji, żeby dowiedzieć się, iż takowe istnieją. Są i mają się dobrze. Choć poza sezonem spokojnie i przyjemnie. Archipelag ten leży w Zatoce Sarońskiej i należy do Wysp Egejskich. To te same, w skład których wchodzą Cyklady czy Kreta.
Zjawiliśmy się [po przejściach] w Pireusie i nie zdążywszy [dziwny imiesłów] na rejs musieliśmy poczekać na następny.Tym samym zobaczyliśmy trochę jak wygląda portowe życie: w jednym miejscu starsze kobiety, które przybyły do Grecji, żebrzą o pieniądze. W innym uchodźcy płci męskiej kumulowali się w grupy i coś wykrzykiwali.
– Widziałam dziś rano w telewizji, że są jakieś zamieszki – stwierdziła Ola – To chyba to.
Sam nie wiem jakie odczucia się wtedy pojawiały we mnie odnośnie uchodźców. W każdym razie jednej z pań dałem zamiast pieniędzy swoją tortillę i – co ciekawe – zjadła. W Polsce zdarzyło mi się, że pan zbierał „na chleb”, a jak mu dałem bułkę to ją wyrzucił.
Na wyspę płynęliśmy highspeedem Dolphin, a sam rejs trwał ponad 40 min.
Gdy wysiedliśmy w porcie w Eginie przed nami pojawiło się małe, urocze miasteczko z wodą tak krystalicznie czystą, że łodzie wydawały się lewitować w powietrzu. Kamieniste dno od razu zdradziło swoje niebezpieczeństwo – jeżowce.
Pobłąkaliśmy się chwilę po okolicy i nie wiedząc zupełnie gdzie iść dotarliśmy do specyficznej wychlidki, która niczym kamienne molo wbijała się nieco wgłąb wody. Tam poleżeliśmy chwilę, po czym wróciliśmy do miasteczka, gdyż paląca potrzeba plaży musiała zostać zaspokojona. I w tym właśnie momencie podszedł jegomość i zaproponował wypożyczenie rowerów. Więc dlaczego nie? Ruszyliśmy na północ wyspy, aż dotarliśmy do plaży Marathonas. I tu okazało się, że na plaży jesteśmy zupełnie sami! Niesamowite uczucie.Więc rowery oparliśmy o palmę i hyc z ubrań, bo słońce pozwalało na takie zachowanie. 19’C to może nie dużo, jak na te wyspy, ale w lutym??? Plaża niewielka, a w oddali góry. Dwa w jednym: miłość Oli i miłość moja 🙂
Potem stwierdziliśmy, że jedziemy dalej. Zaczęło się robić górzyście, co odczuwa się podczas jazdy rowerem. Dotarliśmy do regionu Kavos, w którym w ogóle nie było turystów, a uliczki nieco wyludnione. Udało nam się znaleźć uroczą knajpkę nad wodą, a okolice, z tymi górami, przypominały bardziej Wietnam. Część knajpek była w remoncie, ale i tak zjedliśmy przepyszne żarełko. Było tego tyle, że resztę zabraliśmy ze sobą do hostelu. Oto i tryb ekonomiczny: za jedną opłatą mieliśmy obiad i kolację.
Potem wróciliśmy do Eginy, by oddać rowery i czekając na prom wzięliśmy lody. Sam prom odpływał o 19:45, wskutek czego płynęliśmy wielkim Posejdonem, przypominającym te norweskie na fiordach, w rejsiku nocnym. Piękne gwieździste niebo nad nami, oddalające się światła brzegu… Ani razu nie zeszliśmy pod pokład.
Gdy dobiliśmy do Pireusu, wróciliśmy na Plakę, a tam to już inna historia 🙂
INFO PRAKTYCZNE
Rejsów z Pireusu na różne wyspy jest bardzo dużo.
Jeśli ktoś się przygotuje i wie gdzie płynąć to zadanie ma ułatwione.
My nie wiedzieliśmy gdzie płyniemy, co to za wyspa i co nas tam czeka.
Taki rejs w nieznane.
Jest także dużo biur oferujących bilety na promy i łajby.
Ceny na/z Aeginę(y):
highspeed Dolphin – 14e (płynie ok 40 min.)
prom Posejdon – 9,50e. (płynie ok.1h 10 min.)
wypożyczenie roweru na wyspie na cały dzień – 5/6e.Istnieje także możliwość wypożyczenia skutera lub samochodu.
Plaża Marathonas darmowa.
Ceny posiłków porównywalne do cen na kontynencie.