Tag: piwo
Twierdza w Omisiu

Jak nie trudno się domyśleć na ściankę nie poszliśmy. Wstałem rano, pomyłem naczynia i garnki i poszedłem na zakupy. Cudownie jest jeść świeży chleb z pysznościami. Po śniadaniu od razu na plażę. Cudowna woda. Kilka godzin spędzonych na plażingu, a potem na obiad. W planach pójście na twierdzę i niecoRead More …
W poniedziałki w Bratysławie niewiele można

Taką naukę wyciągnąłem z poniedziałkowej Brati. Dzień bardzo spokojny rozpocząłem od śniadania. Wciąż codziennie na śniadanie dają to samo: chleb tostowy [jem swój kukurydziany], żółty ser topiony w plastrach, pomidor, ogórek, sałata, pasztet z kubeczka, płatki z mlekiem. I nie ma żadnego innego wyboru. Potem wyznaczyłem sobie trasę: najchudszy budynekRead More …
Lizbona – znów z Nimi

Dzień 16 Umknął mi dzień. Nie było kiedy opisywać, więc zrobię to dziś. Dzień 15 Na lotnisku udało mi się przespać może z dwie godziny. Pogryzł mnie jakiś lotniskowy komar. Aeroporto mosquito! Doprawdy nie wiem dlaczego Bóg stworzył komary!? Ok. 7.30 byłem już w Lizbonie. To jednak niesamowite podróżować samolotemRead More …
Nie chcę opuszczać Porto

Dzień 14 Sagres cerveja. Widok na Pont Louis I. Tym razem drugi brzeg. Albo pierwszy, licząc od starego miasta. Wczorajszy wieczór znów z winkiem na patio [patio?]. Dziś sen możliwie jak najdłużej. Potem pack, oddanie pryczy i na miasto. Tym razem stadion de Dragao. Stacja metra [tym razem faktycznie podRead More …
Odbiła mi Palma de Mallorca

Dzień 9 Grzegorzu, Grzegorzu! Ty jeszcze się nie nauczyłeś, że nie ma sensu mówić na tego typu tripach: „Pójdę spać, odpocznę, wyśpię się”!? Przyjąłeś to jako pewnik, a tu dupa. Gdy wróciłem do hostelu grzecznie się przebrałem i zszedłem do livingroomu, by skorzystać z neta. Chciałem sprawdzić czy są zmianyRead More …
Nocne Buenos

Do Buenos Aires dojechaliśmy trzy godziny później, niż to było planowane. Dworzec autobusowy w BA otoczony jest jakąś patologiczną dzielnicą. – Lepiej tam nie chodźcie, zwłaszcza po zmroku – przestrzegła nas pani, która wcześniej zajęła jedno z naszych miejsc w autobusie. Good to know! Chociaż to widać, wystarczy się rozejrzeć,Read More …
Jak to się stało? Wyszedłem i dojechałem – Litwa

No tak, tak jakoś wyszło. Zawsze to wychodzi tak jakoś. Piszę do Iwony z Nowego Jorku niech zgadnie gdzie jestem (kiedyś takie zagadki wysyłałem T., ale wkurzało go to, więc poniechałem). – „Tu, gdzie klasztor oo. bernardynów zamieniono na więzienie” Odpowiedź mogła być tylko jedna: Taka pieśń jest nieśmiertelność… JaRead More …
Z Rio do Porto Alegre

Budzik nastawiłem na piątą, a obudziłem się godzinę wcześniej. Do hostelu zaczęli schodzić ludzie z nocnych eskapad. Wiedziałem, że z nimi nie powinienem pójść, bo kto wie gdzie moglibyśmy skończyć? Zdążyłem jeszcze z niektórymi pogadać, pożegnałem się z Klemensem, po czym po 5:00 wyszedłem na autobus. Zasada brazylijska, mówiąca oRead More …
Mrożąca krew w żyłach historia w bornholmskich lasach

Dzień z przygodami. I to solidnymi. Dojechaliśmy do Ronne i przeświadczeni, że camping jest gdzieś niedaleko posiedzieliśmy trochę przy porcie, pijąc piwko. Ale trzeba było ruszać, bo nie wiedzieliśmy czy camping jest czynny, choć taka informacja pojawiła się w necie. – Ale ja czytałem wpis na forum, że już otworzyli.Read More …
Zamkowe rozważania na Bornholmie

Zupełnie przypadkowo 40. dzień przeznaczyłem na resting. Oni pojechali w teren, ja siedzę przy gospodarstwie, ładuję baterie i uzupełniam notatki. Potem skoczę do miasta, na plażę, zobaczyć klify. Wczoraj trąba powietrzna nad Bałtykiem. Niezły widok. Choć trochę przerażający. Ale nie dotarła do wyspy. Odpoczynek. Koniecznie. Bo się zajadę [dosłownie!]. BrzuszekRead More …