Dzień restowy

6 dzień – to już tyle tu jesteśmy? A jeszcze wspinu nie było żadnego. Liny i sprzęt kiszą się w domu.
Pobudka i samotny poranek.
Lubię takie.
Cykady grają jak dzikie od rana, gorąca herbata, choć słońce nabiera na sile – i balkon. Skoczyliśmy z T. poszukać dojścia do skał, ale nie znaleźliśmy. Podjechaliśmy zatem pod sektor Planovo middle, zobaczyć drogi. Tam zaczniemy. Jakoś wcześniej rano, bo sektor znajduje się przy parkingu i ulicy, nie chcemy gapiów. Potem błogie lenistwo na plaży, a wieczorem grill.
Trochę irytujący są właściciele, którzy wtrącają się w pobyt swoich gości, np. zwracając uwagę, że źle grillują, bo oni robią to inaczej. Nie lubię czegoś takiego. Natomiast pozytywne było bratanie się: niczym biblijna wieża Babel zasiedli do stołu Słowianie – Polacy, Czesi i Chorwaci. I każdy w swoim języku mówiąc komunikował się ze sobą, w czym, nie ukrywam, języki pomógł rozwiązać alkohol.
A Sz. mnie przeprasza, że nie będzie mógł się bronić, nie da rady. Głupie to takie. Da radę. Czy to możliwe, że ja wierzę w kogoś bardziej, niż on sam w siebie? Jak mogę nauczyć drugiego człowieka pewności siebie, skoro on sam nie jest siebie pewien?
Coś wymyślę.
Nie zostawię go tak…
Nauczę go pewności siebie…
Jakoś…