Lokalizacja jest właściwie jedynym takim punktem, który sprawia, że mieszkanie w nim to istna przyjemność. Ulica Pittakou znajduje się w dzielnicy Plaka, a to oznacza, że wszędzie jest blisko. Ze schodów na hostelowym patio widać część Akropolu, ulicę dalej znajduje się świątynia Zeusa, do Syntagmy 5min. Tak, zdecydowanie lokalizacja to atut, choć widoków z okien nie ma zbyt ciekawych (głównie na sąsiednie budynki).

Hostel niby czysty, ale jednak sprawia wrażenie brudnego. W pokojach świeża pościel, ale jednak niektóre elementy (np. koce) mają zapach stęchlizny i…starych ludzi. W kuchni też czysto, ale ściany, stoliki i krzesła można byłoby już wymienić. Po hostelu i kuchni biega kilka kotów, co niektórym może przeszkadzać.

Atmosfera:
Atmosfera w hostelu całkiem przyjazna, choć bez rewelacji. W kuchni można poznać ciekawe osoby (sprzyja temu organizacja miejsca), a obsługa jest naprawdę pomocna.

Obsługa:
Raczej międzynarodowa, niż grecka. Ale oczywiście język angielski wystarczy. Pracują tam zarówno ludzie z Bułgarii, Afroeuropejczycy, jak i Polka – pani Jola, która chętnie i barwnie opowiada o greckiej rzeczywistości. To ona także rano smaży dla gości grzanki w słodkim cieście. Obsługa jest miła, przyjazna i pomocna.

Jak już pisałem – można byłoby je wymienić, ale dla tych, którzy nie oczekują wielkich luksusów i przyzwyczajeni są do hostelowych rzeczywistości – wystarczy. W pokojach wieloosobowych są łóżka piętrowe, szafki niezamykane na klucz i zazwyczaj jeden kontakt [to za mało, ale więcej jest w kuchni]. Są dostępne zamykane lockersy, ale trzeba zapłacić za nie 2e KAŻDORAZOWO przy każdym zamykaniu. Absurd.
W pokojach dwuosobowych (bo i tam przyszło nam spać) jest lepiej: duże podwójne łóżko nie piętrowe, klimatyzacja, umywalka.
Toalety na zewnątrz.
W kuchni do dyspozycji gości czajnik, kuchenka (można gotować obiady), lodówka, naczynia. Zamykają ją o północy. W cenie śniadanie.

Dostęp do wi fi [inne hasło w pokojach, inne w kuchni].