Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku

Dalej po lodzie.
Krok po kroku po powierzchni zdradliwie śliskiej. Każdy krok wymaga skupienia i jakiejś takiej wytężonej uwagi. Podobno przyzwyczaimy się niebawem. Narazie lód pod stopami to ciągle granica świadomości, że pod nim znajduje się rwąca himalajska rzeka. I że ona żyje. Dźwięki dochodzące spod lodu cały czas o tym przypominają. Dlatego póki co gdy chcę się rozglądać i podziwiać tę himalajską okolicę górzystą, która przez całe moje życie była marzeniem odległym, a jednak teraz spełniającym się – zwalniam, albo zatrzymuję całkowicie.
Bo gdy idę wzrok wpatrzony jest głównie w lód i płynącą pod nim rzekę. A w głowie kotłujący się nawał myśli. Jak się tak idzie powoli krok za krokiem uważnie stawiając kolejny, kiedy tak ma się na plecach ciężar wszystkich niezbędnych do przeżycia rzeczy, nagle okazuje się, a w zasadzie to już u mnie nie okazuje, a potwierdza – że do życia potrzeba tak niewiele: kilka rzeczy, które można mieć przy sobie i jakiś ludź z boku. Niczego więcej nie trzeba. Wszystkie rzeczy materialne, które człowiek gromadzi przez całe życie, okazują się zbędne. A ludzie wokół? Są ci, którzy chcą być…
Nie, to nie miejsce na takie zapiski.
Zapisano w głowie.
Skup się!
Krok za krokiem!
Po wielu godzinach doszliśmy do olbrzymiego lodospadu. Co prawda co jakiś czas mijaliśmy lodospady, ale ten był niesamowity, ogromny i robiący wrażenie: niczym złapana na zdjęciu ucieczka sopli, które chcąc być bardziej skuteczne połączyły siły. Człowiek przy nim wygląda jak drobina. Czy po takim lodospadzie łatwo byłoby się wspiąć? Dziaby zostały w New Delhi…
Okazałość tych olbrzymich cudów mroźnej natury można dostrzec dopiero, gdy człowiek oddali się na odpowiednią odległość. Nas ograniczał kanion rzeki, jednak w zderzeniu z posturą człowieczą różnica była imponująca.
Tuż za lodospadem znajdował się mostek przewieszony nad rzeką, łączący dwa jej brzegi. To był znak, że dochodzimy do Neraku, miejsca campu nr 3, w którym jest kilka budynków. Znajdują się one na wzniesieniu kilkadziesiąt metrów nad rzeką. To tutaj zawracają najczęściej komercyjne wyprawy indyjskie. My wspięliśmy się na plateau i rozbiliśmy namioty.
Tutaj właśnie czekał nas odpoczynek.
Nerak był trochę zatłoczony, dużo mężczyzn krzątało się, skupiało przy jednym domu, z którego wydobywał się dym. Postanowiliśmy w tym miejscu zostawić depo, aby nie dźwigać wszystkiego w dwie strony. Wszak tą samą drogą będziemy wracać, odbijając później w bok, schodząc z rzeki, by podpatrzeć jak wygląda codzienność w małych himalajskich wioskach. Zostawiliśmy zatem sosy pomidorowe, puszki z tuńczykami, oliwki. Niech poczekają tu na nas, będąc marzeniem po kilkunastu dniach, gdy przyjdzie nam wracać…
Wieczorem standardowe czynności…
[…] Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku […]
[…] Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku […]
[…] Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku […]
[…] Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku […]
[…] Lód to twój przyjaciel – czyli powoli do Neraku […]